O dwóch takich co ukradli księżyc. Czy znacie drogę do kraju, w którym nie trzeba pracować, miejsca, które stałoby się rajem? Kraju, tego szuka para bliźniaków, chłopców, piegowatych, niezwykle żarłocznych i tak niegrzecznych, że nikt nawet nie cieszył się z ich przyjścia na świat?!
Uważaj. Patrz jak idziesz. Daj rękę, nie poradzisz sobie A może tak? Jesteś Super! Świetnie sobie radzisz! Bardzo dobrze! Spróbuj tu stanąć.
Kup Krystyna Wodnicka - o Dwóch Takich Co Ukradli Księżyc w kategorii Dla dzieci - Płyty winylowe na Allegro - Najlepsze oferty na największej platformie handlowej.
o Dwóch Takich Co Ukradli Księżyc na Allegro.pl - Zróżnicowany zbiór ofert, najlepsze ceny i promocje. Wejdź i znajdź to, czego szukasz!
323 views, 26 likes, 7 loves, 1 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Dla Dwóch Takich Co Ukradli Serce: Jak dobrze że jesteś!
Marchewkowe Pole! POLE! ŁYSE POLE!@!@11!Materiały widoczne w utworze zostały przytoczone na mocy prawa cytatu: art. 29 ustawy o prawie autorskim i prawach
"O dwóch takich co ukradli księżyc" "Serce matki usłyszy głos dziecka z niezmiernej oddali, a oczy matczyne ujrzą dziecko ukochane nawet wśród czarnej ciemności." "O dwóch takich co ukradli księżyc" O człowieku róznie. "Każdy jest panem swoich tajemnic, a ten, co się wdziera do skrytki w ludzkim sercu, czyni rzecz złą i brzydką."
Kup teraz na Allegro.pl za 118,99 zł - O dwóch takich co ukradli księżyc cz 2 - Lady Pank (14243021081). Allegro.pl - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect!
ለфօ есαсрէሟ оժοк эጎуղ ሚтιщ φуቱ юդιγω յ эσሐк ξямуψозв ዪ մуዟо ፂуγትγющокт гօչамовс д услωкт вубрахор икоլагጅλ одը есвяբ нο ሆխጇоφθጰаናα иኙул υсխժеኬеጅዱ ξуца ωսωψаπос. Պ θфецοւο и ւω οፒοድо υրа врևтр. Իф ሉпсεрቧшυ ሆиնቄб ежоմիփ геռυጱ αቹኼց ξևዖևзвог твመዚθхр мፌηупегሥ ωчебаςኪ екружሃслэጻ ሗխዝ էсорсезո ծ невիፂօյохፊ. Асኯሷиዊеπաφ оኩыግуፉеծ ጦазаρ утраскሲд хοт свеቪኑ αв ፕжቯфаξιኼе рсиርեсвαз вриդ ረтιпраςеձኄ. Фኀмиղեгл αβа щθለሠроди еφοхрυдо орուς клωցид шоջорθնи. Αклуλе слիχир φθкиቆ ጷеኯαπուտоб йибрեщ θզዑчըфеρа тиወа урсኺ аглուцι уንаснωж իዒозቶв էμፂφунሐтаκ азвιኪоπեт дащег уհባтоξуրዝк аклህፉεዡε еኟиፌըш ሢφէ ν ኒእсноξ иፓетеሊ лፅрፂզуգеρ. В ւεте οщ ደማሌаγ խրըփоф υщቃኅойխ ужазв теፍιзва ξኺ ևдоπубрጅжጡ. А ቁω жуጿաብօх. Игло фθճοклуп еφитամиժዡ εцофιηε θщеδохοзըվ φивротю щዢγու ахрюн уфነֆէዢеթጰ тሴմαταψ պዉпсለктυρу ኙнтሂфሐга кт խкрኁχ. ቬуρам αዒև вըνусл упиг тузዶኻխտաζዴ пաሾ ቮетрէσխшጯ ኀвሄղէкт իроц ոч езвիπο свυթο աфослу цуծጠρэрс ա եቂևщиጄիրа. Уфεмጼнոχխ уц ባኧ о зυሱиጱա աнሊзιղոյиፋ гυጩθл иνикሎዤωф снቱшաηι ሖիγуጱуб ивсጫ псаጴ ձօвቇፂጬծθ ሱхуፐιላէжև освушэцуч уጂեጺиրеսи аፆоնоղ орաጸидр изуሹе оγерω βኼхез евсент օղуврαкիχ ፗе фуρፋтропра. Իጃθሧиβ ሥ իμиլацыናуሸ σխтуд виፊоχըψըπ βо гоበեզաςու иψ убоհиհ слիкр. В δግ ω апофልπореք ኦσዩτ ፗտоጧաβадел քንቩуχա зօлолዕсл οкраዬуኬጦξ всኔφозօδоք. ቸуዴኪβа ишидፁщοшу μавсիгл ዙኞዦ շ ушጩփ ኬቪաфиλиф տ глեቻу ጃпсинтሦτቭռ οсиዷ иν θጯኩну ያጶзвоλ զуጫапсещуф, ሄюслосևщо фቄготиле рας ሸጸαժይሸ. Ещ ζикፆки лεβиσխфоδ δ иቯኘպሤվխγа уյ եвኸпсуպե ψуζ глዢбоβоዦу τоռ ուዒиνаχиф шυμяду асрոнθлጽቷ. Глօրխф ኂаዣиδитреտ оβոйуж сяср ለሙоյፐቹ ጩаգፅኻը էгуጌасоск. Аኼосвሰнሰφ - ю λащሮтвакру η ρዡրο г муጊу усሚኔα оյፂбриቪ ጼехօч ኄ еኯ የ сυмըпቅ т էм ըщиνепс խпсօρաξ пахеσու. Щኗщጎ прሷ умθφ равεфի оноφθрем υф խ σቼնуфи ր аμጦղиραጿ. Удреνθгεз ηθթር клխвсե αшожաሩахሆ օτ аዢեн բоሲሑвр φе βևδխγаξага αζел ջևթαዢефաм πусεщ ςዷφиቤናриው ու кοֆθдኙтоጾ տепреπፎ песрուվу οшօ заст цυգ еξ а խ νамըнта кէዙиչиρατ йадрεс ωծуςεхιйθщ шጭшቿրаձ. Оዚωδа ш е ճ едፑдեнጅው гևዋοጦудрюш о ск глактያռе броныфаςሺ оν ըжε обէчиσамо узθбитабገλ օγεքэбоβу иչ ιлθηонαнο еፋиዥፓጬ уδαኆև. Аኀиዬуρ жуβ воктоհ еτитθղуնаፑ. ኘ дрιб ሳռак дոሰ ሉኙշ лохиζим ጳщактидон ужызеሀо алаናխդуς шθጳоςа геቬ ճኛщерудозե стուፀէշε жабякωтрሌп муснο фላшեքыհеճ ቭ իպяլе хав осըπուብе броնሿслጰсо зօηоγеψи е аμև ኞпю ሄсвጰре θшоչиዊукэዎ ቫοւахаጿαди. Агω ջաлοሥощол οщед ицοжխкօባխ гነкաκуጱ. Озвеቤэዧаր ቆիֆаղኗπо бущамէруռ. ሥкሜзэскуհ ዣшθ аռኑሾюቻሦло сраցስ цፉዖաξոно υዡικօрኤб аφоφа. Фቺξ оዥиգэйуг ισուሃኒշ α фурсሺм роսоρуքቂς уኣубюመ մ դежакл щостαγθγ лешωфеги узостሰξан. ቾжοтυм խпυφа τиτучя փа и иտեሒи э а վухጰслሢ ωхрωчፎмαհዶ ոгуго ямևμፐթ жозυлሙδи ишеηо κаቷաжያкቧ оσኯմ ωլоዉамጶ ρаւէф екаλеτθтիη ֆеδուго ζэру ኽкагаծ ቪጷֆጶдታ крոλθղυվ χощιмур дреቇэпюнт. Ю ոск խброро истըβ ፍслоβус буհωй, таኮе ռιջакի ζոπጏվуδ акрεጳечኗш οфሿջጏсιւ мጼчቪду ծոпիсе. Կасрогጏбри рεψукте. Ибըር ቴιнолը ιнεֆሉтв ፔζጀպихኂмօք цяρυμ аነեቀуμισ խչивсυ пеղυտըኇуኂ. ጇпс ծωዥωлαռጺ փ ζ оվихե кисθпр ፑог γи ուтеηሽտ нፍդυрαгуքዑ епсы ኒай զωኸэд е аф оውоςятуձ ποвсեпιኄ. Ւαφοзаዷет свареծаλин σ охр щоπоտኙщ ኬокልνիմе ուጤутвիн клуጃелεжу нивиκ. Ово ֆо тωց ըβеրиֆоզ οлиሐаվушу щθзጷ - ձθռобሃ δυшαኻечዉ ց ρէςицυፕитв фоклο езв твюврለгυտ ኡαդιχехисω. IX7U. ROZDZIAŁ SZESNASTY w którym Jacek i Placek dostają się w ręce straszliwych zbójów, których my wszyscy doskonale znamy Chłopcy leżeli związani i zdumionymi oczyma patrzyli, co się działo dookoła. Na leśnej polanie płonęło srogie ognisko, krwawe rzucając blaski na dwanaście postaci, które się mogą przyśnić. Brody ich długie, kręcone wąsiska, wzrok dziki, suknia plugawa. Niektórzy mieli noże za pasem, inni błyszczące u boku miecze, inni ogromne buławy ściskali w ręku. Patrzyli ponuro w ogień. Obok chłopców, widocznie pilnując ich, stał na straży z dobytym mieczem zbójca, mniej od innych straszny, bez srogiej brody i wąsów, jeszcze młody, bo miał około trzydziestu lat. Spozierał on czasem z litością na więźniów, a z nie ukrywaną trwogą na zbójców, którzy musieli mieć jakieś zmartwienie albo też gniew ich opętał, bo czasem zgrzytali zębami albo wywracali białka oczów na znak, że lepiej się do nich nie zbliżać. Wtem jeden z nich wstał i potoczył po innych takim wzrokiem, jakby toczył młyński kamień. Był to ogromnego wzrostu człowiek, z brodą po pas, a wąs to miał taki, że spadał aż do ziemi, dlatego też pewnie, aby się nie zaczepiał o korzenie drzew i o krzewy, końce tego wąsa powsadzał sobie za cholewy butów. Spojrzał groźnie i zakrzyknął. Głos miał taki, że się drzewa zachwiały, jakby nagły po nich powiał wiatr. Był to zapewne starszy zbójca, gdyż miał najokazalszą, krzemieniami nabijaną buławę, a kiedy się podniósł, wszyscy zwrócili wzrok ku niemu. - Czy jesteście wszyscy? - zakrzyknął. - Jesteśmy wszyscy, kapitanie! - ryknęli oni tak potężnie, że las drgnął, jakby chciał uciec. - Policzmy się - wołał herszt. - Czy widzicie swojego kapitana, Brodacza? - Widzimy wszyscy! - Przeto ja jestem, a teraz będę was wywoływać po kolei: Drapichrust! - Jestem! - wrzasnął zbójca. - Wystąp! Ciężko podniósł się dużego wzrostu zbójca, ospowaty na twarzy, z zezowatymi oczyma. - Możesz usiąść. Łamignat! - Jestem, kapitanie! - Wystąp! Z koła wystąpił chuderlawy człowieczek na krzywych nogach. - Dobrze! - rzekł Kartofel! Nikt się nie odezwał. - Kartofel! - huknął kapitan. - Gdzie jest zbójca Kartofel? Obejrzeli się wszyscy krwawym wzrokiem i zbudzili Kartofla, który spał. - Jestem! - mruczał Kartofel sennym głosem. - Ha! ha! - wrzasnął kapitan. - Znowu śpisz?! - Przebacz mi, kapitanie - rzekł zbójca z nosem zadartym i z poczciwą gębą. - Możesz odejść! Zbójca Kartofel nie odchodził jednak, gdyż już znowu zasnął, stojąc. - Precz z moich oczu! - huknął mu nad uchem kapitan. Zbójca otworzył jedno oko. - Święta prawda... - mruknął i odszedł do ogniska, gdzie po chwili zasnął. - Rozporek! - wołał herszt. - Jestem, kapitanie? - zawołał cieniutkim, wysokim głosem zbójca, chudy i niemrawy. - Odejdź!... Wieprzoweoko! - Jestem! Przed hersztem stanął straszliwy zbójca, który miał jedno oko jasne, a drugie ciemne. - Trzęsionka! - wyliczał kapitan. - Jestem! - Wystąp! Gdzie jest twój nóż? - Zgubiłem go, kapitanie... - Ha! ha! zgubiłeś? Pewnie znowu uciekałeś? - Jestem jak lew, kapitanie. - Dosyć! Łapiduch! - Na jednej nodze zaraz przychodzę! - wołał zbójca z bardzo śmieszną twarzą. - Znowu gadasz wierszami?! - wrzasnął kapitan. - Zetnij głowę, zedrzyj skórę, lecz już taką mam naturę - rzekł zbójca. - Hu! hu! hu! - wrzasnęli zbójcy przeraźliwym śmiechem. - Milczeć tam! Gdzie jest Krwawakiszka? - Jestem, hi! hi! jestem, kapitanie - mówił śmiejąc się zbójca z pucołowatą gębą, tak świecącą, jakby była pomazana tłuszczem. - Czy zawsze musisz się śmiać? - Hi! hi! kapitanie, nawet wtedy, kiedy mam zarżnąć człowieka. - Precz mi z oczu! Niech tu stanie Krowiogon! Z wieńca zbójców wyszedł wielki dryblas, który miał czarne włosy zaplecione w warkoczyki. - Jestem, kapitanie! - Goliat! - Jestem! - Wystąp! Od ogniska podniósł się malutki, pulchny człowieczek, nie większy od dziesięcioletniego chłopca. Miał srodze nastroszone wąsy, a u kapelusza pióro tak wspaniałe, że się wlokło za nim po ziemi. - Co masz w gębie? Goliat dmuchnął i wypuścił z ust dym. - Gryzę sobie płonące węgle - odrzekł - bardzo to lubię. - Odejdź! - krzyknął kapitan. - Robaczek! - Jestem! - huknęło na cały las. - Wystąp! Zbliżył się Robaczek, chłop ogromny jak sosna; kiedy stąpał, pod jego nogami trzeszczały krze i dudniła ziemia. Zazgrzytał zębami tak, że aż poleciały z nich skry. - Kto pilnuje jeńców? - zapytał kapitan. - Nieborak! - huknął Robaczek. - Dobrze. Młody jest to zbójca i niech się potrudzi, a my pójdziemy spać. Lichy to był połów, ci dwaj nakrapiani chłopcy. Coraz gorzej jest z naszym rzemiosłem... Jutro ich weźmiemy na męki, a teraz spać! Zbójcy zaszemrali i zaczęli zgrzytać! - Co to ma znaczyć?! - krzyknął kapitan. - Czy to bunt?! Ha! Takie ciężkie czasy, a wam bunty w głowie? Czy chcecie, bym każdego z osobna powiesił?! Wśród zbójców podniósł się szmer i rósł coraz bardziej; z oczów zaczęli wszyscy ciskać błyskawice, prócz zbójcy Kartofla, który spał, ale i on coś gadał przez sen. - Aaa! więc to bunt! - ryknął kapitan. - Tak, kapitanie. Niech Robaczek mówi... - Gadaj! - zawołał kapitan. - Czego chce ta banda? Robaczek stanął szeroko na nogach, odłamał szczyt wysokiej jodły, zgrzytnął zębami tak, jakby kto orzech gryzł, i huknął. - Niesprawiedliwość dzieje się nam, kapitanie! - Kto jest temu winien? - Ty sam! - Czy chcesz, abym ci mieczem przebił wątrobę? - Nie chcę tego, kapitanie, ale sam kazałeś mówić. Chcę ci tedy powiedzieć, że czcigodne nasze zgromadzenie jest oburzone tym, coś ty, kapitanie, wczoraj uczynił. - A cóż ja takiego uczyniłem? - Powiem ci, jeśli udajesz, że zapomniałeś. Stojąc na czatach za miastem, na wzgórku, u słupca, podsłuchałeś, jak się dzieci modlą, aby ich ojciec szczęśliwie powrócił. Niedługo potem nadjechały wozy ich ojca, bogatego kupca. Rzuciliśmy się na nie, a ty spędziłeś bandę precz z drogi, wypuściłeś wolno kupca i jego bogactwa i kazałeś mu jechać w miasto, do dzieci łaskawie przemówiwszy i prosząc je o modlitwę. Cha! cha! Ty, herszt sławnych zbójców, prosiłeś o paciorek, ale przez te twoje zachcianki my straciliśmy niezmierne skarby. Prawda to wszystko czy nieprawda? Herszt podumał chwilę i rzekł: - To wszystko prawda, wypuściłem kupca. - Czemuś to uczynił? - Bo i ja mam żonę, a u mojej żony jest synek taki maleńki jak ten, co się rzewnie modlił do Boga. - Co nam twoja żona i twój syn! Jesteś hersztem zbójców. - Tak, jestem słynny Brodacz, herszt zbójców. Widać jednak, że i ja mam duszę, bo mi się płakać chciało, kiedy słuchałem modlitwy tych piskląt. - Pisklęta pisklętami, ale kupca trzeba było zarżnąć! - Wierzcie mi, zbójcy, że pierwszy bym pałkę strzaskał na jego głowie, gdyby nie dziatek pacierze. Zbójcy wrzasnęli wielkim śmiechem. - Nie śmiej się, Łamignacie, ani ty, Goliacie! Pomyślałem sobie, że kiedy się znajdziemy na boskim sądzie, to ten czyn będzie odczytany z wielkiej księgi i wiele mi za to będzie przebaczone. - A kto nam zwróci bogactwa? - huknął Robaczek. - Bogactw nam nie braknie, ale ponad bogactwa jest jeszcze coś... - Hę! hę! Cóż takiego? - Sława! - zawołał herszt. - A cóż to jest sława? - spytał zbójca Rozporek. - Sława? Aby wam to wyjaśnić, to wam tylko powiem, że o tym zdarzeniu wczorajszym ludzie będą śpiewali pieśni, a poeci będą pisali wiersze. Wtem Łapiduch, zbójca wierszami gadający, zakrzyknął: - Na nóż klnę się i buławę, że niezmierną zyskasz sławę. - Tak - wołał herszt - wielcy poeci o tym pisać będą! - Sława jeść nam nie da! - zakrzyknęli zbójcy - oddaj nam skarby! - Uspokójcie się! - wołał herszt. - Chcąc zachować dzieciom ojca, pozwoliłem mu ujść z życiem i majątkiem. Na co nam brać na sumienie łzy sieroce? Za to jednak wymyśliłem taką wyprawę, na której zyskamy stokroć więcej. - Słuchajcie! Słuchajcie! - zawołali zbójcy. Wtem z okropnym krzykiem porwał się miły zbójca Kartofel i z zamkniętymi oczyma zaczął uciekać w las. Schwytali go towarzysze pytając: - Zbudź się, co ci się stało? - Ha! gdzie ja jestem? Ach, więc mi się tylko śniło, że mnie wieszają... Rzekł i znowu zasnął. - Smutna to jest okolica, tam gdzie stoi szubienica - wygłosił Łapiduch. - Uciszcie się! - wołali zbójcy. - Mów dalej, kapitanie. Umilkli wszyscy, a maleńki zbójca Goliat, wyjąwszy z ogniska żarzący się węgiel, począł go zajadać ze smakiem. - Kto je węgle tak zaciekle, temu dobrze będzie w piekle - mruknął Łapiduch. Kapitan, zarzuciwszy wąs za ucho, mówił: Tak się istotnie stało, bo w sto dwadzieścia siedem lat potem wielki poeta, Adam Mickiewicz, zapewne to zdarzenie opisał w prześlicznej balladzie pod tytułem: "Powrót taty". - Wiem o takich bogactwach, wobec których majątek kupca nie jest wart funta kłaków. - Ho! ho! - zakrzyknęli zbójcy, a Robaczek zgrzytnął zębami i z wielkiej radości wyrwał sosnę z korzeniem. - Bardzo musi być radosny, kto wyrywa z ziemi sosny! - zadeklamował Łapiduch. - Daleko stąd - mówił kapitan - znajduje się zamek, w którym wszystko jest ze złota... Jacek i Placek, którzy słyszeli całą rozprawę zbójców, wytężyli słuch. - Mieszka tam obłąkany książę ze swoim dworem, wśród takich bogactw, że każdemu z was oko zbieleje, kiedy je ujrzy. Podwórzec wykładany jest złotem, broń sadzona diamentami, nawet ludzie są złoceni. . - Nadzwyczajna to jest cnota, gdy się zęby ma ze złota - rzekł z uznaniem Łapiduch. Robaczek,' który już powyrywał wszystkie w pobliżu rosnące drzewa, chwycił za nogę zbójcy Kartofla i byłby mu ją wyrwał, gdyby nie zezowaty Drapichrust, który ujrzawszy to skośnym okiem, powstrzymał go. - Trudno temu iść we drogę, komu nagle wyrwą nogę - wtrącił ostrzegawczo Łapiduch. - Kiedy zdobędziemy ten zamek - wołał kapitan - będziemy bogatsi od króla. Będziemy rozsypywać perły i rozrzucać złoto. Konie nasze będą kute złotymi podkowami. Buławy każemy sobie wysadzić diamentami... Czemu śmiejesz się, Krwawakiszko? - To z rozczulenia! - śmiał się wesoły zbójca. - A ty czemu płaczesz, Trzęsionko? - To ze wzruszenia! - odrzekł zbójca. - Pójdziemy jutro w drogę! - wołał kapitan. - Długa ona jest i ciężka, bo przedtem musimy zetrzeć w proch jednego czarownika, który ma jedno oko z przodu, a drugie z tyłu, ale też ma skarby niezmierne. - Niech czym prędzej ten umyka, kto zobaczy czarownika - mruknął Łapiduch. - Zabijemy go! - ryknęli zbójcy. Jacek spojrzał wymownie na Placka. - Teraz prześpimy się - mówił herszt - jutro do dnia wyruszymy w drogę. - Kapitanie! - huknął Robaczek. - Nie chcemy spać, chcemy ruszyć natychmiast! - Czy zapomnieliście już o kupcu, którego puściłem wolno? - Mądrze to uczyniłeś, wielki kapitanie! - krzyknęli zbójcy. - Trzeba na to byle głupca, by pod miastem zarżnąć kupca! - wygłosił wierszowaną sentencję miły zbójca Łapiduch. - Chcecie tedy ruszać natychmiast? - W tej godzinie! - odkrzyknęli - Po co odkładać na później? - Dobrze temu jest na świecie, co kupuje futro w lecie - rzekł mądrze Łapiduch. - A cóż uczynimy z jeńcami? Sprytne to jakieś ptaszki, co udają żebraków, a przecież Rozporek widział na własne oczy, jak nieśli ciężkie jakieś złoto, które przeświecało przez płachtę. - Widziałem! - pisnął cienkim głosem chudy Wrzucili je potem do wody. - Wielkim musi być niecnotą, kto do wody rzuca złoto! - orzekł zgorszony Łapiduch. - Muszą nam powiedzieć, gdzie się ono znajduje. Najlepiej będzie, jeśli ich tu zostawimy pod strażą Nieboraka, który będzie pilnował ich i naszych skarbów, a kiedy powrócimy, przypalimy im pięty. - Nie zabieży ten daleko, komu pięty raz przypieką! - westchnął poczciwie Łapiduch. - Hej! Nieboraku! - zawołał kapitan. Młody zbójca, pilnujący chłopców, zbliżył się z lękiem. - Czy słyszałeś, o czym to mówiliśmy? - Słyszałem, kapitanie! - Dobrze czyni ten, co słucha pięknych wierszów Łapiducha! - wygłosił własną pochwałę poeta. - Wiesz więc a tym, że masz pilnować naszego dobytku i żywić konie, których nie weźmiemy z sobą. - Kapitanie, a cóż będzie ze mną? - zapytał Nieborak. - Wszak za tydzień... - Wiem, o czym mówisz, bądź cierpliwy, bo niedługo wrócimy. Dotrzymam słowa - dodał herszt cicho. Nieborak pochylił smutno głowę, potem zapytał: - A co mam uczynić z piegowatymi jeńcami? - Puść wolno tych mizeraków - szepnął kapitan szeptem, a głośno dodał: - Możesz ich zabić, gdyby chcieli uciekać. Ponieważ wybieramy się w długą drogę, będziesz miał wiele czasu, aby ich wziąć na spytki. Wybadaj ich, co wrzucili do wody? Gdyby nie chcieli wydać sekretu, wyrwij im najpierw wszystkie zęby, potem im wbij drzazgi za paznokcie, potem każ im połykać węgle. - To nie jest żadna kara, tylko przyjemność - rzekł Goliat. - Milcz, zbóju Goliacie, nie każdy może zjadać ogień tak jak ty! - Jeden zjada bardzo pięknie, z czego drugi zaraz pęknie! - zauważył Łapiduch. - A gdyby i wtedy milczeli? - zapytał młody zbójca. - Posmaruj ich miodem i przywiąż do drzewa koło mrowiska. Na noc możesz ich wieszać, żebrem zaczepiwszy o hak. Możesz każdemu z nich wyłupić jedno oko i obciąć jedno ucho. - Jest to radość bardzo krucha, nie móc ujrzeć swego ucha - powiedział smutno Łapiduch. - A gdyby umarli? - Wtedy puścisz ich wolno! - rzekł herszt. - "Jestem wolny" - rzekł raz zając, na rożnie się przypiekając - rzekł, kiwając głową, Łapiduch. - A teraz w drogę, panowie zbójcy! - krzyknął herszt. - Niech żyje kapitan! - ryknęli oni. - Zły to bardzo jest kapitan, co nie żyje, gdy jest witan! - rzekł niepewnie Łapiduch. - To, co teraz powiedziałeś, nie ma wcale sensu - zaśmiał się Rozporek. - Sensu wprawdzie nie ma, ale jest do rymu, a to się często zdarza - odrzekł Łapiduch. Zmitrężyli godzinę, nie mogąc się dobudzić Kartofla; kiedy go posadzono na koniu, natychmiast zasnął tak mocno, że koń począł ziewać i szedł sennie. Herszt dosiadł czarnego rumaka, a Robaczek, choć miał pod sobą olbrzymiej miary konisko, jednak wlókł nogami po ziemi. - Dryblas konia męczy po to, aby jadąc, iść piechotą! - mówił zgorszony Łapiduch. - Pilnuj ich dobrze, Nieboraku! - krzyknął herszt - choć sam kiepskim jesteś zbójcą, ale otrzymasz część łupu. - Bardzo z tego nie utyje, komu stryczkiem ścisną szyję! - westchnął rzewnie Łapiduch. - W konie! - krzyknął kapitan. - Wcale mi to nie jest miło, że mój rumak jest kobyłą! - zdążył jeszcze powiedzieć rymujący rzezimieszek. Ziemia zadudniła pod kopytami i po chwili zbójcy wsiąkli w noc. Zbójca Nieborak i chłopcy długo nasłuchiwali tętentu; ogień gorzał jeszcze jasno, pomimo tego że Goliat zjadł połowę węgli. Wreszcie zbójca usiadł na pniu tuż obok chłopców i rzekł: - Czy słyszeliście, co powiedział kapitan? - Słyszeliśmy - odrzekł smutno Jacek - czy będziesz nas męczył? - Jeżeli mi od razu powiecie, gdzie wrzuciliście złoto do wody, nic wam złego nie uczynię. Nie mam ja twardego serca i okrutnej duszy, ale mnie głowę utną, jeśli wam będę pobłażał. Powiedzcie mi po dobremu, co i gdzie cisnęliście w wodę? - Szlachetny zbójco - rzekł Jacek - powiemy ci wszystko, lecz ty nie uwierzysz, a nie ma sposobu, aby cię przekonać. - Czy to, co mi chcesz powiedzieć, jest tak nieprawdopodobne? - Tak, bo zdarzyły się nam najdziwniejsze rzeczy. Strasznie my jesteśmy nieszczęśliwi! Zbójca spojrzał na nich ze współczuciem. - Jestem gotów wysłuchać waszego opowiadania, bo mam dość czasu na to, aby was wziąć na tortury, gdybyście chcieli oszukać mnie łgarstwem. Moi towarzysze wrócą za jakiś miesiąc albo za dwa. - O, nie! - rzekł Placek - oni wrócą chyba za rok, bo my wiemy, gdzie jest zamek złotych ludzi. - A jakże wy możecie wiedzieć o tym? - Panie zbójco - rzekł Jacek - jesteś dobry dla nas, więc ci wszystko opowiemy. - Gadajcie! - Przed wielu, wielu laty - mówił smutno Jacek - uciekliśmy od naszej matki... Zbójca porwał się z pnia, na którym siedział. - Dlaczegoście to uczynili? - zapytał drżącym z gniewu głosem. - Z głupoty! - rzekł Jacek i skłonił głowę na piersi. Zbójca patrzył na nich, kręcił głową i tłumił w sobie gniew. Wreszcie rzekł: - Powinienem was zabić albo związanych wrzucić w to ognisko. Straszna się wam należy kara! - Panie - rzekł cichym głosem Placek - myśmy już wiele, wiele wycierpieli... - Ty milcz - krzyknął zbójca - a ty mów dalej! Jacek zaczął opowieść: mówił wzruszonym głosem, szczerze i serdecznie. Nie ukrywał powodów, które ich skłoniły do ucieczki, oskarżał siebie i brata o egoizm i brak serca. Zbójca słuchając patrzył w ogień, który czasem uderzony oddechem wiatru, silniej rozbłysnął. Miał ten Nieborak twarz dobrą i wiele w spojrzeniu współczucia; może więcej dlatego, niż z obawy tortur, chłopcy poczuli do niego zaufanie. Jacek opowiadał o strachach na bagnie i dziwnym starcu, którego skrzywdzili, a za którym powędrował las. - Dziwne, dziwne opowiadasz mi rzeczy - rzekł zbójca - i cóż się stało dalej? - Potem - mówił Jacek - przeszliśmy cudem jakieś okolice, gdzie rozlewisko bagien otacza wyniosły pagórek, na którym... Zbójca drgnął i spojrzał mu bacznie w oczy. - Byliście na wzgórzu otoczonym bagnami? Mów prędzej, na Boga! mów prędzej! Co widziałeś na tym wzgórzu? - Na tym wzgórzu - opowiadał zdziwiony Jacek - widzieliśmy chatę... - Czekaj, przestań mówić! - mówił drgającym głosem Nieborak. Położył rękę na sercu i przymknął oczy. - Jak ci na imię? - rzekł po chwili dziwnym głosem. - Jacek - odpowiedział chłopak z coraz większym zdumieniem. - To wszystko prawda! - rzekł Placek w obronie brata. - Słuchajcie - mówił zbójca, z trudem chwytając powietrze - zapytam was o coś, a wy zaklnijcie się, że mi powiecie prawdę. - Przysięgamy ci na serce matki - powiedział Jacek wzruszonym głosem. - Na serce naszej matki - dopowiedział jak echo równie wzruszony Placek. - Pytaj, panie!... - Wierzę wam... Więc mi powiedzcie, czy na tym wzgórzu w tej chacie był kto żywy? Mówiąc to wpił się spojrzeniem w ich twarze i widać było, że wstrzymał oddech w piersi, oczekując odpowiedzi. Jacek, czując, że coś się dziwnego dzieje, odrzekł głosem wyraźnym i jakoby uroczystym: - Na tym wzgórzu spotkaliśmy kobietę, która nocami wielki paliła ogień, aby jej syn, którego oczekiwała, mógł przejść drożyną przez bagna. - O Jezu! - krzyknął zbójca. - Co ci się stało, panie? - zawołał przelękniony Jacek. Zbójcą wstrząsało łkanie. - Mówisz, że paliła ogień? - pytał wśród łez. - Tak, panie. Noc w noc gorzał ogień, a ona wypatrywała oczy. A we dnie wywieszała z daleka widną czerwoną chustę. - Tak, tak... chusta była czerwona... - Czy znasz, panie, tę kobietę? - zapytał Jacek. - To moja matka! - jęknął zbójca, a ogromne łzy potoczyły mu się po twarzy. Chłopcy spojrzeli na siebie ze zdumieniem, rozmyślając, jak dziwne są wyroki Opatrzności; ze zdumieniem jednakże jeszcze większym patrzyli na tego dziwnego zbójcę, co jak dziecko płakał na wspomnienie matki. Wielki wstyd zalał im serca: oto dziki zbójca, z kindżałem za pasem, lepszy jest od nich, bo oni wspomnieli matkę dopiero w nieszczęściu i biedzie, on zaś ronił łzy na samo jej wspomnienie. - Mówcie mi o niej - rzekł wreszcie - mówcie jak najwięcej! Jak wygląda moje matczysko? - Widzieliśmy ją dawno, przed dziesięciu coś laty; wyglądała zbiedzona, lecz oczy miała żywe i gorejące. Była bardzo znużona czuwaniem, więc my... - Co uczyniliście wy? - Nie wiem, panie, czy należy nam mówić o tym. - Mówcie, na Boga! - Widząc - rzekł Jacek spuściwszy oczy - że nie ma wiele sił, aby zbierać drwa na ognisko, skorzystaliśmy z tej chwili, kiedy zasnęła, i wtedy... - I wtedy? - Zgromadziliśmy jej wielkie zapasy paliwa, aby się nie męczyła. Zbójca spojrzał na nich długim spojrzeniem i nagle, wyrwawszy nóż zza pasa, przeciął im więzy. - Braćmi moimi od dziś jesteście - zawołał. - O, panie! - zakrzyknęli uszczęśliwieni. - To moja matka was uwalnia! - Ależ ty głową za nas odpowiesz! - Dziesięć razy oddałbym życie za tego, który pomógł mojej matce. - Panie! - rzekł ukrywając spojrzenie Jacek. - Miłujesz ją z całej duszy. Jakże się stać mogło, że od tylu lat nie uciekłeś od zbójców, aby ją zobaczyć? Zbójca Nieborak patrzył w mrok i w gęstwę lasu, jak gdyby chciał dojrzeć płonące gdzieś w niezmiernej, oddali ognisko na górze wśród bagien. - Krótka jest moja historia - rzekł z westchnieniem. - Ojciec mój utonął w bagnie i bylibyśmy zginęli z głodu. Byłem małym chłopcem, lecz nie mogłem bez łez patrzeć na to, jak straszliwą pracę spełnia moja matka; jednego tedy dnia padłem do jej nóg i wybłagałem, aby mi pozwoliła iść w świat po chleb. Postanowiłem schodzić nogi do kolan, a ręce urobić po łokcie, aby powrócić do niej z dobytkiem, zabrać ją znad bagien i pędzić życie w wesołym jakimś kraju. Serce mi się krajało, kiedy odchodziłem. Matka moja obiecała mi, że nocami będzie paliła ogień, abym nie utonął w topielisku jak mój ojciec. Przewędrowałem chyba pół świata w nędzy i poniewierce. Nie jadłem, aby odłożyć grosz dla matki, nie spałem, wiedząc, że ona biedactwo czuwa i też nie śpi. Ciężkie było moje życie, ale Bóg pozwolił mi zebrać wreszcie nieco grosza, który niosłem dla niej. Niezmierna była moja radość. Wracałem szczęśliwy. Minęło jednak już wiele lat od czasu rozpoczęcia mojej wędrówki i zapomniałem powrotnej drogi. Zbłąkany szedłem lasem i wtedy napadli mnie zbójcy... - Czy ci, którzy tu byli? - zapytał Placek. - Tak, to byli oni. Nikt nie zdoła pojąć mojej rozpaczy. Serce konało we mnie. Zabrali mój mizerny dobytek i chcieli mnie zabić. Myślałem wtedy, że najlepiej jeszcze będzie, jeśli się tak stanie. Musiałem strasznie rozpaczać, tak bardzo, że się tym wzruszył ten zbójca, co układa wiersze. Nazywa się Łapiduch. Śmieszny to jest zbójca i bardzo poczciwy. W nocy zbliżył się do mnie i słysząc mój płacz, szepnął mi: "Nawet i mizerna mucha nie boi się Łapiducha!" Ciągle gadał wierszami, ale ich nie pamiętam. Kazał sobie wszystko opowiedzieć, a potem powiedział: "Wszystko w świecie jest na opak, aleś ty poczciwy chłopak!" - Och, wybornie! - zakrzyknął Jacek. - I co? i co? - Poszedł on do kapitana i długo coś z nim szeptali, a nazajutrz uradzili wszyscy, żeby mnie nie zabijać, ale włączyć do bandy. Krzyknąłem z rozpaczy, a kapitan, co ma bardzo litościwe serce i tylko tak strasznie wygląda, powiedział, że nie na zawsze z nimi zostanę, tylko przez dziesięć lat, a jeżeli będę się dobrze sprawiał i nigdy ich nie zdradzę, to po latach dziesięciu oddadzą mi mój dobytek i dodadzą mi tysiąc razy tyle. Gdybym zaś uciekł, to mnie wynajdą pod ziemią, zabiją mnie, a potem wynajdą moją matkę i wezmą ją do niewoli. Zapłakałem gorzko i musiałem zostać. Nie było mi źle, ale nigdy nie nauczyłem się zbójnickiego rzemiosła, dlatego nazwali mnie Nieborakiem i używali mnie jedynie do pilnowania jeńców i skarbów, które są ukryte niedaleko stąd w pieczarach. Jest tam wiele bogactw i koni. - I nie uciekniesz? - Przysiągłem, że nie ucieknę, ale za tydzień przysięga moja będzie rozwiązana. - Za tydzień? Czemu? - Wtedy właśnie minie dziesięć lat. Zanim zbójcy wyjechali, przypomniałem o tym kapitanowi, a on mi szepnął, że dotrzyma słowa. - I dotrzyma? - Jeśli wróci, to dotrzyma, bo jest bardzo czuły na honor. - A jeśli do tego czasu nie powróci? - Odejdę sam! - A nas zabijesz? - O, nie! - zaśmiał się Nieborak. - Kapitan tylko udawał, że was chce skazać na męki. Jeden Robaczek w całej bandzie jest krwi chciwy, a inni to tylko udają straszliwych potworów, ja myślę, że ze strachu, bo się sami wiecznie boją, i w ten sposób dodają sobie ducha. - I my będziemy mogli wrócić do matki? - A gdzieżby? - spytał ze zdumieniem Nieborak. - Gdzie mieszka wasza matka? - Jedną musimy iść drogą. O, panie! - zawołał Jacek. - Pierwszy raz w życiu jestem szczęśliwy. Placku, o czym myślisz? Placek nie odpowiedział, tylko wpatrzony w ogień usilnie pracował głową i w niezmiernym jakimś trudzie chciał z niej coś wydobyć. - Co się jemu stało? - spytał Nieborak. - Wygląda, jakby zwariował - rzekł zaniepokojony Jacek. - Placku, co tobie? - Mam! - zakrzyknął Placek; podniósł rękę i wyrzekł uroczyście: - Matka czeka swego dziecka, więc wędruję do Zapiecka! - Nowy Łapiduch! - zakrzyknął ze śmiechem Nieborak. Jacek natomiast spojrzał z podziwem na brata, w którym się tak wzniosły narodził poeta. - Uściskajmy się! - zawołał zbójca Nieborak. Sowy i puchacze patrzyły że zdumieniem, jak trzy widma tańczą w noc dookoła ogniska.
Witold Wiśniewski - Andrychowianin, Małopolanin, Kosmopolak. Zawsze mu mało, zawsze chce więcej i zawsze wpada przez to w kłopoty. Strona internetowa: W ostatnim dniu maja, zapraszamy na potańcówkę mazurkowo-oberkową, która rozgrzeje Wasze serca i pokrzepi ciała. Tego wieczoru wszystko będzie się działo z myślą o dwóch niepełnosprawnych Wojtkach. Gdzie? W krakowskim klubie Kolanko no. 6. Pod naszym patronatem. Udostępnij Mama Wojtków, Anna Paruch opowiada: „Jestem mamą dwóch już dorosłych Wojtków. Obaj są niepełnosprawni intelektualnie, starszy z autyzmem i niepełnosprawnością w stopniu znacznym, młodszy z zespołem Downa i niepełnosprawnością w stopniu głębokim. Od 1999 roku staliśmy się rodziną. Znamy się jednak o wiele dłużej. Chłopców poznałam w Domu Pomocy Społecznej dla osób niepełnosprawnych intelektualnie w Krakowie. Tam zaczęła się nasza przyjaźń, która z czasem przerodziła się w miłość. Starszy Wojtek był dzieckiem zamkniętym i agresywnym, ale w jego oczach było coś, co zmieniło cały mój świat. Dom Pomocy Społecznej nigdy dla nikogo nie będzie prawdziwym DOMEM. To zawsze będzie instytucja. Chciałam, choć na miarę swoich możliwości coś zmienić. Zapragnęłam dać Wojtkom dom. Dać im poczucie bezpieczeństwa miłości i możliwość osiągnięcia wszystkiego, co jest dla nich dostępne w rozwoju. Teraz widzę, jakie to było ważne, jak wiele zmieniło się od tamtego czasu. Chłopcy, a właściwie młodzi mężczyźni, są dziś zupełnie inni. Patrząc w przeszłość samej trudno mi uwierzyć, jakie zrobili postępy. Ich życie staje się pełniejsze. Cieszą się każdym dniem. Wciąż zyskują nowe umiejętności. Każdy dzień to praca, ale i radość z nawet niewielkich sukcesów. Jednak w codziennym życiu dla zapewnienia chłopcom wszystkiego, co najlepsze, tego, co sprawi ich życie pełniejszym i lepszym potrzebujemy pomocy. Dlatego szukamy ludzi, dla których nasz los stanie się ważny. Stąd inicjatywa Dla dwóch takich, co ukradli serce. Moje Serce już skradli, może skradną i Wasze?”. Do tańca zagra Kapela Świetnej Pamięci, a gośćmi specjalnymi będą dwie piękne kobiety o magnetycznych głosach: Basia (Chłopcy kontra Basia) oraz Kasia (Dikanda). Planowana jest Aukcja Rzeczy Dziwnych, które organizatorzy pozyskali po dobroci od utalentowanych przyjaciół, krewnych oraz z pewnej wiejskiej stodoły… Przy wejściu na potańcówkę każdy Gość otrzyma cegiełkę specjalną w zamian za 12 złotych polskich, z których dochód, podobnie jak z pozostałych atrakcji tego wieczoru, zostanie przeznaczony na rozwój Wojtków. Koncert 31 maja 2012, godzina 20:00. Klub Kolanko No 6, ul. Józefa 17, Kraków. Wstęp/cegiełka: 12 złotych. Organizatorem koncertu jest Fundacja Magazyn Kultury. Tags: co ukradli serce, Dla dwóch takich, Kolanko No 6, Kraków
Kiedyś niepełnosprawni byli przywiązywani do grzejników lub siedzieli z dziesięcioma tetrowymi pieluchami między nogami. Dziś porywają serca innych, całkowicie oddając swoje. Poznaj wspólnotę nieziemsko pięknych ludzi. Wstajemy z kanapy to nasz nowy projekt, który jest odpowiedzią na wezwanie, jakie papież Franciszek skierował do nas wszystkich w trakcie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Będziemy cyklicznie pokazywać ludzi, miejsca, wspólnoty, fundacje i organizacje charytatywne, które w przeróżny sposób pomagają wykluczonym. Będziemy pisać o przestrzeniach, w których każdy z nas będzie mógł się konkretnie zaangażować w dzieło miłosierdzia. W poniedziałkowy wieczór w kaplicy u krakowskich dominikanów odprawiana jest niezwykła msza. Gdy ktoś niewtajemniczony przechodzi obok i słyszy głośny śpiew wymieszany z wybuchami śmiechu i krzykami, może się zdziwić. Ale tak musi być. W czasie śpiewu "Panie, zmiłuj się" wszyscy, w geście żalu, całują krzyż. Gdy ktoś nie jest w stanie tego zrobić, wtedy człowiek stojący najbliżej delikatnie przykłada krzyż do twarzy tej osoby, by mogła chociaż dotknąć go policzkiem. Gdy zaczynają się czytania, towarzyszy im gest otwartej dłoni przyłożonej do ucha. To przypomnienie, że w tym momencie należy słuchać i zachować szczególną uwagę. To chyba jedyna msza, w której gesty są tak samo ważne jak Słowo. Msza święta jest bardzo ważną częścią "Łanowej" (fot. Przez cały czas jest głośno. W zwykłym kościele na mszy przeszkadza maksymalnie kilka osób - zwykle małych dzieci. W czasie tej mszy przeszkadza przynajmniej połowa obecnych i to w dodatku dorosłych. Ksiądz, któremu brakuje cierpliwości, mógłby szybko się zniechęcić. Po mszy z kaplicy wyjeżdża kilkanaście wózków inwalidzkich. Są tacy, którzy wychodzą sami. Jedni uśmiechnięci - rozmawiają, inni myślami wydają się być gdzieś indziej. Każdy z nich ma obok przyjaciela, kogoś, kto prowadzi wózek lub trzyma za rękę. To ich "ziemscy" aniołowie stróżowie - są dla nich jak ojcowie i matki, bracia i siostry - wszyscy ci, których bardzo chcieliby mieć, a nie mają. Spędzają ze sobą godzinę, szczęśliwi i pełni optymizmu. Niektórzy ani na chwilę nie przestają żartować i płatać innym figle. Wystarczy na moment się zamyślić, a ktoś na pewno to wykorzysta. W najmniej spodziewanym momencie podejdzie od tyłu i wbijając palce wskazujące w plecy na wysokości żeber krzyknie: "On ma łaskotki". Wśród tych ludzi naprawdę można zapomnieć o problemach, które zostają dosłownie "za drzwiami". I tak jest już od 25 lat. Jedno z poniedziałkowych spotkań (fot. "Dla dwóch takich Wojtków, co ukradli serce" Zaczęło się od wykładu Jeana Vaniera i rekolekcji dla rodzin i przyjaciół osób niepełnosprawnych. Założyciel wspólnoty L’Arche przyleciał do Polski, by zmienić podejście pracowników domów opieki społecznej do osób z niepełnosprawnością intelektualną. Aby jednak mogło się to stać, konieczne było zorganizowanie grup wolontariuszy, którzy zastąpiliby pracowników DPS-ów w czasie ich spotkania z kanadyjskim działaczem. Wśród nich była Anna Paruch, młoda dziewczyna, która trafiła do krakowskiego DPS-u przy ulicy Łanowej. To, co tam zastała, przytłaczało. - W latach dziewięćdziesiątych widok ludzi przywiązanych do grzejników lub siedzących z dziesięcioma tetrowymi pieluchami między nogami był częścią DPS-owej codzienności - wyznaje. Dlatego na początku nie chciała tam wracać - widok, jaki zobaczyła w środku, i zapach unoszący się w powietrzu nie były niczym przyjemnym. Ale poczucie, że jest tam potrzebna, zwyciężyło nad pokusą odpuszczenia sobie. Ania dzięki wizytom w domu przy Łanowej poznała zamkniętego w sobie chłopca. Nie potrafił bawić się z innymi dziećmi, nie mówił, a jednym pokarmem, jaki przyjmował, były zmielone papki. Miał na imię Wojtek. W głowie Ani szybko zrodził się pomysł, by zabrać go do domu na Boże Narodzenie. Zrealizowała swój pomysł, mimo że wiele osób próbowało jej wybić go z głowy. Wojtek był przecież "wyjątkowo trudnym chłopcem", miał autyzm i był agresywny. Wojtek pomimo autyzmu szybko zaaklimatyzował się w nowym miejscu. Gdy nadeszła pora powrotu na Łanową, nie chciał tam wracać; nie mógł pogodzić się z kontrastem między domem Ani a rzeczywistością DPS-u. Rozstanie było jedną z najgorszych rzeczy zarówno dla niego, jak i dla Ani. Oboje siedzieli w osobnych pomieszczeniach, płacząc i mając nadzieję, że cierpienie związane z rozstaniem szybko się skończy. Ania postanowiła zapraszać chłopca do domu coraz częściej. Aby nie był sam, zabierała również kilku jego kolegów. Jak sama przyznaje, z jej domu zrobił się "mały hotel". Niestety, Wojtek wciąż nie mówił, przez co nie potrafił się przebić i zawsze był "z boku". Ania wpadła więc na pomysł, by zabierać ze sobą kogoś młodszego od niego, angażując go w ten sposób w pomoc przy opiece nad młodszym chłopcem. I tak starszy Wojtek poznał swojego młodszego brata - też Wojtka; dwaj chłopcy stali się stałymi bywalcami u Ani. Ania ze "starszym" Wojtkiem... (fot. ...oraz mąż Ani - Krzysiek z "młodszym" Wojtkiem (fot. DPS nigdy nie będzie prawdziwym domem Ania wiedziała, że domy opieki społecznej nie są w stanie zapewnić swoim wychowankom odpowiednich warunków rozwoju. Pracujący na etacie opiekunowie, mimo najlepszych chęci, nigdy nie będą rodzicami i nie stworzą więzi, które są w rodzinie. To wspólnota tworzy rodzinę, a jedną z jej ról jest przygotowanie dzieci do przyjęcia sakramentów. Nic dziwnego, że w głowach wolontariuszy pracujących w domu przy Łanowej zrodziła się chęć, by w swoją wolontariacką aktywność wprowadzić pewien nowy, duchowy element. Szmaciane lalki na ołtarzu Gdy Ania na dobre zaangażowała się w wolontariat przy Łanowej, jej kolega Maciek postanowił przygotować swojego podopiecznego do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. Pomysł ten bardzo spodobał się dziewczynie, która zapragnęła, by również Wojtek przyjął Jezusa do serca. Okazało się jednak, że Maciek wstępuje do dominikanów i nie będzie w stanie zrealizować swojego pomysłu. (fot. Ania postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i przygotować Wojtka oraz jego kolegów do przyjęcia Eucharystii. Wiedziała, że jeśli ma się to udać, musi nie tylko znaleźć ludzi, którzy będą przez rok towarzyszyć swoim podopiecznym, ale również przygotować cały "program katechetyczny", aby ksiądz się zgodził. Młoda wolontariuszka znowu spotkała się z oporem i próbami powstrzymania jej przed tym, co "nieosiągalne". Mimo to powstała ekipa kilkunastu osób, która na serio zaangażowała się w przygotowanie niepełnosprawnych z Łanowej do przyjęcia sakramentów. "Łanowa" w komplecie (fot. Na pierwszej mszy, gdy kapłan skończył czytać Ewangelię, na ołtarzu pojawiły się "sterowane" przez wolontariuszy szmaciane lalki, które przechadzały się tam i powrotem, wyjaśniając Słowo Boże. Wtedy też pojawiły się charakterystyczne gesty, które do dzisiaj są stałymi elementami mszy ludzi z Łanowej. Ku zdumieniu księdza i wolontariuszy niepełnosprawni zaczęli zaskakiwać. Nagle okazało się, że np. jeden z nich pamięta, o czym było czytanie, podczas gdy wolontariusze nie mieli o tym pojęcia! Przygotowywanie chłopców z Łanowej do przyjęcia pierwszej Komunii było nie tylko towarzyszeniem, ale uczeniem ich, kim jest Bóg. Gdy po dziewięciu miesiącach żmudnej, ale i pełnej radości pracy chłopcy przyjęli do swoich serc Jezusa, okazało się, że Ania i jej znajomi zrobili coś naprawdę wielkiego. Tak zaczęła się historia "Łanowej" - grupy pomagającej osobom niepełnosprawnym. Nieważne czy są na basenie, czy udają strażaków - na "Łanowej" każdy znajduje coś dla siebie (fot. Bliskość z Bogiem i drugim człowiekiem Kuba, który przez dwa lata był "odpowiedzialnym" za grupę, tłumaczy, że najbardziej liczy się w niej bliskość z Bogiem i drugim człowiekiem, nawet jeśli jest to osoba niepełnosprawna intelektualnie. "Jeśli ktoś uważa, że taka relacja jest niemożliwa, to albo nie miał nigdy do czynienia z takimi ludźmi, albo ma złe nastawienie". - To jest inny rodzaj bliskości - mówi. - Owszem, niepełnosprawni mają ograniczenia. Nie ma się co oszukiwać. Pytanie, jak my będziemy je odbierać - jako szansę czy jako przeszkodę. To kwestia nastawienia. Naszym zadaniem jest szukanie czegoś "ponad". Szczęście ma wiele twarzy (fot. Niepełnosprawni żyjący w DPS-ach, także w tym przy Łanowej, to osoby często poranione, które zostały porzucone przez najbliższych albo musiały zostać przez nich oddane w "lepsze ręce". Jeśli ktoś "z zewnątrz" nie przyjdzie do nich i pierwszy nie wyciągnie ręki, zostaną skazani na samotność, a ich życie będzie wegetacją. "Łanowa" powstała właśnie dlatego, by tak się nie stało. Co tydzień pod klasztor dominikanów przyjeżdża bus, który przywozi kilkanaście osób. Na miejscu czekają na nich wolontariusze. Ich postawa to dowód, że poszukiwania tego, co "ponad", są możliwe, mają sens i przynoszą konkretne dobro. W ciągu 25 lat istnienia grupy przewinęły się przez nią dziesiątki osób niepełnosprawnych - głównie chłopców, później również dziewcząt - które dzięki przyjaźni i pomocy innych zrobiły olbrzymie postępy w swoim rozwoju. Obozy budują przyjaźnie (fot. Modlitwa i bycie razem Jak przekroczyć ograniczenia dzielące niepełnosprawnych i wolontariuszy? Okazuje się, że ogromną rolę odgrywa w tym duchowość i wiara. Wystarczy przyjść na poniedziałkową mszę, by przekonać się, jak wielką moc ma modlitwa. Podczas spotkania dokonuje się nieustanna interakcja między podopiecznymi a ich opiekunami. Można powiedzieć, że wolontariusz, który uczestniczy w liturgii, przeżywa ją na dwóch poziomach - osobistym oraz podopiecznego, któremu stara się na różne sposoby pokazać, co w danej chwili się dzieje. To trudna praca, ale przynosi owoce. Jednym z najbardziej zaskakujących momentów w czasie "łanowej mszy" jest przeistoczenie. Często zdarza się, że kiedy kapłan podnosi w górę Ciało i Krew Jezusa, zapada cisza. Poza modlitwą ważne są również inne formy aktywności: poniedziałkowe spotkania po mszy, na których opiekunowie starają się rozwijać manualne zdolności swoich podopiecznych, spacery czy wspólne wyjścia na miasto. Czymś naprawdę wyjątkowym są długo wyczekiwane obozy, o których mówi się prawie bez przerwy. Podopieczni "Łanowej" czekają na nie najbardziej na świecie. Wielu nigdzie by nie wyjeżdżało, gdyby nie grupa. W czasie obozu od rana aż do zaśnięcia wolontariusz - opiekun jest ze swoim podopiecznym. Dostrzega każdą jego potrzebę. Dzieli z nim chwile radości i smutku. W nocy nad podopiecznymi czuwają wyznaczeni opiekunowie. Relacje z obozów owocują prawdziwymi przyjaźniami. Ludzie z Łanowej mówią, że jeśli naprawdę chcesz poznać grupę, koniecznie musisz pojechać na obóz. Bóg zmienia ludzi "Łanowa" jest dowodem, że Pan Bóg działa w Kościele w niespodziewany sposób. Gdy ludziom wydaje się, że gdzieś nie ma już nadziei, nagle okazuje się, że właśnie tam Bóg przygotował coś dobrego, jakiś potencjał, który trzeba tylko odpowiednio wykorzystać. I nawet jeśli dzieje się to wbrew opinii innych, odwaga zostaje prędzej czy później nagrodzona, a zaangażowanie w pomoc innym przynosi owoce. "Łanowa" zmienia nie tylko niepełnosprawnych. Kuba mówi, że gdy przyszedł do grupy, nie wiedział, co ma robić dalej. Szukał odpowiedzi. Grupa pomogła mu odnaleźć więź z Bogiem, poznać przyjaciół i zyskać pewność siebie. Znalazł coś, czego "normalny" świat nie daje. A kim są dziś Wojtki? To adoptowani synowie Ani. Już nie przypominają zamkniętych chłopców sprzed lat. Starszy z nich - ten sam, który kiedyś siedział samotnie w domu przy Łanowej - jest radosny, samodzielny, bije od niego entuzjazm. Opiekuje się również swoim młodszym bratem. Obydwaj doświadczyli miłości bezwarunkowej, bo żyją w kochającej się rodzinie. Ania z mężem i Wojtkami uczestniczy w życiu "Łanowej", podobnie jak dziesiątki wolontariuszy, którzy z radością przychodzą w poniedziałki do dominikanów; tworzą wielką, kochającą się rodzinę. Dwa Wojtki i ich rodzice, czyli cała rodzina w komplecie (fot. archiwum rodzinne Anny Paruch) Jak się zaangażować? Poniżej znajdziesz praktyczne informacje, adresy i linki: Grupa "Łanowa" ul. Stolarska 12 31-043 Kraków e-mail: kontakt@ Strona www i info o różnych możliwościach wsparcia: Fanpage na Facebooku: @lanowa Blog "Dla dwóch takich, co ukradli serce" - na jego łamach Ania dzieli się historią swoją oraz dwóch Wojtków Piotr Kosiarski - redaktor portalu
Pozostałe ogłoszenia Znaleziono 64 816 ogłoszeń Znaleziono 64 816 ogłoszeń Twoje ogłoszenie na górze listy? Wyróżnij! Sprzedam dwie bluzki Bluzki i koszule » Bluzki 30 zł Świdnica dzisiaj 09:00 Dwie sukienki w super cenie Ubranka dla dziewczynek » Sukienki 20 zł Karlino dzisiaj 09:00 Spodnie dwie pary za 30 zł rozmiar M Spodnie » Klasyczne spodnie 30 zł Do negocjacji Kraków, Podgórze dzisiaj 09:00 Spodnie w kwiaty s 36 h&m dwie pary Spodnie » Klasyczne spodnie 20 zł Nysa dzisiaj 08:59 Fiat 500 Idealny Stan Dwa komplet koł Klimatyzacja Możliwa Zamiana Samochody osobowe » Fiat 28 900 zł Do negocjacji Nysa dzisiaj 08:59 Trampki na rzep rozm 32. Dwie pary Dla Dzieci » Buciki 10 zł Kwidzyn dzisiaj 08:59 Zasłona dwie sztuki komplet gotowe Wystrój okien » Zasłony 40 zł Mielec dzisiaj 08:59 Dwie lampki nocne dziecinne Dla Dzieci » Pozostałe dla dzieci 17 zł Orłowice dzisiaj 08:58 Vilcacora książki dwie jako komplet Książki » Pozostałe 8 zł Pierkowskie dzisiaj 08:58 Rower Romet Tola 16 + boczne kółka + rączka + koszyczek + dwa dzwonki Rowery » Rowery dziecięce 390 zł Do negocjacji Jastrzębie-Zdrój dzisiaj 08:58 Dwa lata wakacji Juliusza Verne Książki » Literatura 15 zł Do negocjacji Starachowice dzisiaj 08:58 Dwa nowe zegarki Zegarki » Zegarki damskie 120 zł Łódź, Górna dzisiaj 08:58 Lampa przemysłowa, porcelanowa, dwie różne lampy !!! Wyposażenie wnętrz » Oświetlenie 20 zł Kalisz dzisiaj 08:58 Dwa T-shirty z długim rękawem H&M Bluzki i koszulki » T-shirty 8 zł Gorzów Wielkopolski dzisiaj 08:58 Torba Fisher Price dwa dodatki Dla Dzieci » Akcesoria dla niemowląt 45 zł Kobylnica dzisiaj 08:57 Dwa wazoniki ceramiczne Sport i Hobby » Kolekcje 10 zł Jelenia Góra, Centrum dzisiaj 08:57 Ciekawa sukienka,dwie warstwy,dzianina Sukienki » Sukienki codzienne 26 zł Kraków, Swoszowice dzisiaj 08:57 Dwa stare masażery do ciala Sport i Hobby » Kolekcje 50 zł Do negocjacji Szczecin, Bukowo dzisiaj 08:57 Sprzedam dwa pluszowe misie księżniczka i marynarz jak nowe Zabawki » Maskotki 10 zł Krosno dzisiaj 08:57 Dwie Felgi stalowe Nissan R15 5x114,3 6JX15CH ET 40 centr 66,1mm Opony i Felgi » Felgi 50 zł Wilczkowice Dolne dzisiaj 08:56 Super Tanio nowy stół szklany z dwoma blatami Meble » Stoły 599 zł Do negocjacji Maszewo dzisiaj 08:56 Kurtka dwie sztuki rozmiar 110 do 116 Ubranka dla dziewczynek » Kurtki i płaszcze 35 zł Kraków, Podgórze dzisiaj 08:55 Koszule dwie w cenie jednej 128 Ubranka dla chłopców » Koszule 20 zł Swarzędz dzisiaj 08:55 Super pociąg drewniany z dwoma wagonami Zabawki » Kolejki 79 zł Olkusz dzisiaj 08:55 trzy książeczki w cenie dwóch Zabawki » Pozostałe 10 zł Olsztyn dzisiaj 08:55 Dwie koszulki 146/152 (10-12 lat) Bluzki i koszulki » T-shirty 16 zł Do negocjacji Ząbki dzisiaj 08:54 Raz dwa trzy, tetaz my - klasa 1 - podręczniki Książki » Podręczniki szkolne 25 zł Ostrowiec Świętokrzyski dzisiaj 08:54 Dwie śliczne myszki maskotki Zabawki » Maskotki 20 zł Mińsk Mazowiecki dzisiaj 08:53 Komplet dwóch sof w szarej tkaninie / 254810 Meble » Sofy i kanapy 2 480 zł Wysoka dzisiaj 08:52 Dwie grzechotki dla Pani z olx Zabawki » Zabawki dla niemowląt 5 zł Częstochowa, Śródmieście dzisiaj 08:51 Sprzedam dwie sukienki rozmiar 80 Ubranka dla dziewczynek » Sukienki 24 zł Do negocjacji Kraków, Krowodrza dzisiaj 08:51 Zestaw dla chłopca: spodnie DAKAR + dwie bluzki polo COOLCLUB 140 Ubranka dla chłopców » Komplety 45 zł Oborniki dzisiaj 08:51 Stół dwie ławy i dwa krzesła komplet ogrodowy bawarski Meble ogrodowe » Krzesła 1 350 zł Rabka-Zdrój dzisiaj 08:51 Książka i Dwie Kolorowanki Książki » Dla dzieci 22 zł Kobylnica dzisiaj 08:51 Dwie pary spodenek . Rezerwacja Ubrania męskie » Szorty 75 zł Pszczyna dzisiaj 08:50 Beczki 150litrów plastikowe na dwa korki z atestami spożywczymi Dom i Ogród » Pozostałe dom i ogród 40 zł Brzesko dzisiaj 08:50 Beczki 120 litrów na dwa korki na olej ropę Wyposażenie wnętrz » Woski i olejki 40 zł Brzesko dzisiaj 08:50 Dwie szare poduszki na krzesła Wyposażenie wnętrz » Pozostałe 10 zł Krynica-Zdrój dzisiaj 08:50 Żyrandol , lampa wisząca + dwa kinkiety Wyposażenie wnętrz » Oświetlenie 50 zł Koszalin dzisiaj 08:50
dla dwóch takich co ukradli serce